ODKRYWAMY ŚWIAT NATURY PO SWOJEMU

FILMY FOTOGRAFIE SŁOWA DŹWIĘKI

STRONA  ARCHIWALNA  (sprzed 2022 r.)

Lis, który lubił jabłka

Siedzieliśmy obydwaj z kamerą i pokaźnym zoomem na skraju leśnej polany, w ukryciu przytulonym do płotu, za którym rosła w gąszczu zdziczała jabłonka. Było późne popołudnie, od co najmniej godziny czekaliśmy na żubry, które zazwyczaj pokazywały się tu przed wieczorem. 

Zamiast żubrów, pojawił się lis. Wyrósł jakby spod ziemi, ze 100 metrów przed nami, na łące. Wyraźnie polował na gryzonie: czaił się, nasłuchiwał, wyskakiwał wysoko i opadał nosem w trawę. Nic jednak nie złowił przez dobry kwadrans. Nie wytrzymałem: zapiszczałem po mysiemu. Najpierw cichutko, potem mocniej. Usłyszał. Zawabiłem znowu. Ruszył w naszą stronę, prosto jak po sznurku. Mój aparat szumiał miękką migawką. Pisnąłem mocniej – zaczął biec i zatrzymał się z 7 metrów przed nami. Już mi się nie mieścił w kadrze. Przysiadł i gapił się. Nie widział nas, tylko szkła dwóch obiektywów.

– Dzień dobry Panu! – szepnąłem, a mój kompan, który wiedział, że mamy zachowywać się bezgłośnie, zrobił wielkie oczy. Za to lis zupełnie nie zareagował.

– Dzień dobry! – powiedziałem już zupełnie normalnie. Rudy wstał i z zaciekawieniem podszedł bliżej. Widziałem go wyraźnie przez szczeliny ukrycia 3 metry od nas. I wtedy wpadłem na szatański pomysł. Czekając wcześniej na żubry, zerwaliśmy kilka jabłek z gałęzi drzewka, które były tuż za naszymi głowami. Nasze ukrycie nie miało dachu, więc nie było problemu. Po cichu chwyciłem jedno z jabłek i cisnąłem je w górę, daleko przed czatownię, obserwując jednocześnie lisa. W ogóle się nie spłoszył, lecz gapił na lecące jabłko. Jak tylko upadło, pobiegł ku niemu. Znów miałem go w kadrze, całkiem przyzwoicie. I ruszyła migawka – szaleńczo, raz za razem. Oto lisisko złapało jabłko w zęby i zaczęło łapczywie zajadać. Na stojąco, na siedząco.

Przychodziliśmy na żubrzą łąkę jeszcze kilka razy. Nie powiem, że jakby specjalnie czekał, ale faktem jest, że jeszcze kilka razy usłyszał mysi pisk i moje całkiem głośne powitanie. A ja zawsze miałem ze sobą przynajmniej kilka jabłek.

E047626. © Jan Walencik 2017.

E047727. © Jan Walencik 2017.

E047355. © Jan Walencik 2017.

E047360. © Jan Walencik 2017.

E047359. © Jan Walencik 2017.

E047734. © Jan Walencik 2017.

E047776. © Jan Walencik 2017.

E047615. © Jan Walencik 2017.

E047616. © Jan Walencik 2017.

E047646. © Jan Walencik 2017.

E047651. © Jan Walencik 2017.

E047774. © Jan Walencik 2017.

E047764. © Jan Walencik 2017.

E047729. © Jan Walencik 2017.

E047727. © Jan Walencik 2017.

E047718. © Jan Walencik 2017.

E047726. © Jan Walencik 2017.

E017745. © Jan Walencik 2017.